Reklamy na tej stronie sprzedawane są przez widget z AdTaily.com (PLBLOADTAILY0001)

sobota, 27 grudnia 2014

Czcij ojca swego i matkę swoją.

Niedługo pożegnamy rok 2014 a powitamy 2015, jednak szkoda, że jego końcówka jest pełna tak dramatycznych wydarzeń, które nigdy nie miały się prawa wydarzyć. Przede wszystkim mam tutaj na myśli makabryczny czyn popełniony przez dwójkę bardzo młodych ludzi, którzy powinni spędzać te najpiękniejsze święta w gronie rodziny, a nie w izolacji w celi więziennej, czekając na proces za zabójstwo ojca i matki. Mnie intryguje tylko jedno na co oni liczyli w tym momencie,  że ta ohydna zbrodnia będzie zbrodnią doskonałą i ujdą sprawiedliwości. Zapewne nie brali tego pod uwagę, że następnego dnia przyjdzie im zamienić swoje wygodne łóżko na więzienną pryczę i to na długie, długie lata. W tym momencie nie mogę oprzeć się refleksji, że poniekąd w tym przypadku mamy jaskrawy skutek zabójczej teorii "róbta co chceta" lansowanej wśród młodych ludzi i tak też zrobili, posyłając na tamten świat niewinnych ludzi, dopuszczając się tym samym jednej z najohydniejszych zbrodni.

niedziela, 30 listopada 2014

Pożegnanie superagenta.



 Żal, wielki żal, że stara aktorska gwardia odchodzi na zawsze, by już gdzie indziej odgrywać swoje największe role. Nam natomiast pozostaną wspaniałe wspomnienia i możliwość przeżywania na nowo tych chwil wzruszenia i radości, które dostarczali nam za swojego twórczego życia. Niewątpliwie Stanisław Mikulski vel Hans Kloss tych pięknych chwil dostarczyli swoim widzom i wielbicielom bardzo wiele. Ja osobiście chociaż odcinki Stawki większej niż życie znam na pamięć to ilekroć jest ona powtarzana w telewizji to i tak oglądam ją ponownie.
 I nie będę oryginalna w swych osądach twierdząc, że nikt przed Stanisławem Mikulskim i zapewne po nim nie prezentował się w mundurze niemieckim tak wspaniale. Trzeba przyznać, że również z wiekiem Pan Stanisław nie stracił osobistego uroku. Ja miałam przyjemność spotkać Pana Stanisława Mikulskiego kilka lat temu na planie filmu Złotopolscy i wywarł wówczas na mnie bardzo pozytywne wrażenie swoją energią i radosnym usposobieniem. Tak się złożyło, że w swojej książce pt Nie będę płakać wspominam postać Hansa Klossa i stosowny fragment zamieszczam poniżej, który notabene okazał się rzeczywistością.  

(...) Szczególną dumą, napawał mnie jednak super robot produkcji japońskiej, który robił u mnie za kelnera. Z wyglądu był podobny do  słynnego robota ASIMO, lecz był od niego wyższy i z „twarzy” bardziej przypominał człowieka. Gotować wprawdzie nie umiał, ale potrafił sprzątać po posiłkach. Jego sztandarowym zadaniem było obsługiwanie gości i wzbudzanie w nich zazdrości. Potrafił przy tym wypowiadać kilkanaście zwrotów grzecznościowych oraz zapamiętać wszystkie imiona stałych gości domu. A także, co szczególnie w nim ceniłem, potrafił prowadzić prostą konwersację. Ta ostatnia rzecz, wywoływała ogólną wesołość, pośród bywalców moich salonów. Sam uwielbiałem jak Robotico – bo tak nazywał się robot – wymawiał moje imię i gadał  o niczym. Robił to z ogromnym wdziękiem, jakby mnie, chociaż trochę lubił. Ja natomiast lubiłem go bardzo, zwłaszcza za to, że przydawał mi prestiżu. W całej Warszawie było tylko kilka takich robotów. Jeden z nich pełnił służbę u samego prezydenta w Belwederze.
 Koniec, końców, ale jeść też trzeba Z uwagi na późną porę ograniczyłem się jedynie do dwóch jajek na miękko i szklanki herbaty.
Już  miałem  zabrać się do jedzenia, gdy nagle zadzwonił telefon. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła północ. Kogo aniołowie niosą o tej porze – pomyślałem, przyjmując połączenie.
Po drugiej stronie usłyszałem głos swojego szefa. Byłem mocno zaskoczony, zwłaszcza że szef, nie miał zwyczaju dzwonić do swoich współpracowników, po godzinach pracy. Zatem musiało wydarzyć się coś wyjątkowego. Tym bardziej byłem podekscytowany tym telefonem. Może usłyszę o awansie na wspólnika, albo przynajmniej o podwyżce? Jedno i drugie byłoby godne pożądania. A może w przypływie dobrego humoru, szef, zaproponuje mi obie te rzeczy naraz? Byłby to idealny prezent na moje imieniny.
Niestety, jak tylko go usłyszałem, wiedziałem od razu, że musiało wydarzyć się coś strasznego i nici z awansu. Jego niski, nieco chrapliwy głos, stał się ostry jak brzytwa i bez słowa wstępu zapytał mnie:
– Czy oglądałeś Wiadomości?
– Nie, nie oglądałem! – A co umarła jakaś ważna osoba?! – Może chodzi o premiera, prezydenta albo Hansa Klosa? Strzelałem na oślep.
– Prawie trafiłeś! Faktycznie umarła, lecz nie z własnej woli.
– W takim razie zamordowano kogoś ważnego, albo miał miejsce zamach, albo…? Szefie, niech pan w końcu powie, co takiego się wydarzyło?!
– W Anglii zamordowano królową! – wyrzucił z siebie.
– Jaką królową? – zapytałem głupio.
– Jak to jaką? –Viktorię!
 – Przecież wiem, kto zasiada na brytyjskim tronie! Tak mi się wyrwało…                  
– Chciałeś powiedzieć, zasiadał – poprawił mnie szef.
– Ale, jak to się stało? …Gdzie była ochrona?
– Nie było żadnej ochrony. Królową wykończono w majestacie prawa. Mylisz się, sądząc, że był to atak szaleńca. Powiem wprost, była już stara i dlatego musiała odejść. A że nie było Jej spieszno umierać, to musiano Jej pomóc.
 – Jak to musiano pomóc?!  …Nic z tego nie rozumiem?
 – Zwyczajnie. Skończyła 60 lat i poszła pod gilotynę.
 – Wiem o tym, że skończyła 60 lat! Tylko nadal nie potrafię tego pojąć, dlaczego zaprowadziło ją to na szafot?
– Bo tak stanowi tamtejsze prawo. Gdy obywatel skończy 60 lat  rugowany jest z tego świata. Jak podawali w telewizji, brytyjski parlament, przyjął je całkiem niedawno.
– Swoją drogą, ci Brytyjczycy, to wyjątkowo demokratyczny naród – przyszło mi na myśl. Nawet królowie, nie stoją tam, ponad prawem. Nie rozumiałem tylko jednego, więc spytałem szefa:
– Sądziłem, że posyłanie starych ludzi na tamten świat, to wyłącznie nasza specjalność.
– Tak było! …Jak widać świat poszedł w nasze ślady...

wtorek, 11 listopada 2014

Czas przemijania, czas świętowania.

Miesiąc listopad jest szczególnym miesiącem w naszym kalendarzu i to począwszy od pierwszego dnia, który karze zastanowić się nam nad sensem przemijania, aż po dzień 11, który z kolei jest doskonałą okazją do przeżywania radości i zabawy z odzyskanej po 123 latach niebytu  niepodległości przez nasz piękny kraj. Natomiast jak już miesiąc został prawie przepołowiony to już niedaleko do świąt Bożego Narodzenia. I tak wszystko się kręci i przemija, oby tylko w zdrowiu i szczęściu. Niestety z tym bywa różnie i dlatego trzeba cenić każdy dzień, jakby miał być on ostatnim dniem w życiu. Całkiem niedawno żegnaliśmy wspaniałą rodzinę dziennikarzy z małym, uroczym dzieckiem, którzy zakończyli ziemskie bytowanie w swoim domu, we własnym łóżku. Szkoda, ogromny żal po stracie tak wartościowych, młodych ludzi, no cóż, ale śmierć nie wybiera dni, ale przychodzi znienacka. Dlatego tym bardziej trzeba doceniać dni, które są nam dane do przeżycia i nie bać się podejmowania nowych wyzwań, gdyż i tak śmierć bez tego znajdzie do nas drogę. 
Ja właśnie takie wyzwanie podjęłam i popełniłam wspólnie z mężem książkę, najprawdziwszą książkę, która zdążyłam już pokochać jak własne dziecko. Jej tytuł to Nie będę płakać, a którą można określić, jako thriller społeczny.  Nie zdradzając fabuły wspomnę tylko, że trzyma w napięciu od pierwszej strony, aż do samego końca, zapewniając jednocześnie spora dawkę humoru, namiętności oraz wartościowych  przemyśleń. A przekona się o tym każdy, kto w jesienne długie wieczory pochyli się nad nią i odda lekturze.

                                                                       

czwartek, 9 października 2014

Pożegnanie

Dziś pożegnaliśmy wspaniałego człowieka, utalentowaną aktorkę, a przede wszystkim matkę trójki dzieci, która na bardzo długo pozostanie w naszej pamięci. Oczywiście żal, że śliczna Ania Przybylska tak szybko zakończyła ziemską wędrówkę, mając jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, przede wszystkim w odniesieniu do swoich bliskich. Im będzie najtrudniej pogodzić się z Jej odejściem, bo ona sama mogła chociaż odejść spełniona, że tu na ziemi wypełniła swoje zadanie, nie jako gwiazda, lecz jako kobieta. I za to najbardziej ją cenię, że potrafiła być taka normalna, będąc jednocześnie  tak nietuzinkową kobietą. Trzeba tutaj przyznać, że wydanie na świat trójki dzieci w dzisiejszych czasach to prawie bohaterstwo. Dla mnie jest ona bohaterką, gdyż jako matka tylko jednego dziecka wiem, że jest to prawdziwe wyzwanie, nie wspominając o trójce. Aczkolwiek chociaż Ani Przybylskiej już nie ma to i tak w nieszczęściu miała dużo szczęścia, że było Jej dane odejść w spokoju, a przedtem uporządkować swoje sprawy. Przecież my Chrześcijanie modlimy się "od nagłej i niespodziewanej śmierci uchroń nas Panie", właśnie po to, żeby mieć możliwość załatwienia swoich doczesnych spraw, przed udaniem się w nieznane, ale na pewno zasłużone. Ja ze swej strony będę Annę Przybylską polecać Bogu w modlitwie, by mogła jak przyjdzie pora spotkać się w niebie ze swoimi dziećmi. 

niedziela, 17 sierpnia 2014

Czas niepewności.

Powoli kończy się długi weekend  i trzeba będzie już jutro wrócić do pracy. Z drugiej strony to dobrze, że wszystko toczy się normalnym torem i wojnę oglądamy jedynie w telewizji. Lecz jak długo ta sytuacja się utrzyma tego nie wie nikt., chyba że tam na Kremlu. W każdym bądź razie niech trwa jak najdłużej. Swoją drogą ten rok 2014 to jakiś feralny na świecie. Nie dość, że stare konflikty zbrojne nie wygasają to jeszcze na to nakładają się nowe i wcale nie zanosi się, że w tej kwestii zostało powiedziane ostatnie słowo. Najgorsze jest to, że nasz kraj wcale nie musi być oazą szczęśliwości, zwłaszcza kiedy będziemy bez potrzeby nadal rozdrażniać niedźwiedzia, nic w zamian nie zyskując. Zważywszy że moim zdaniem Ukraina nie jest tego warta i poniekąd sama sobie winna, że próbują ją kroić jak weselny tort, bo skądinąd, gdy rodzina jest dysfunkcyjna to wkracza opieka i zabiera dzieci tak jak Ukrainie Rosja zabrała Krym. Gdyby państwo ukraińskie spełniało swoje funkcje należycie nie doszłoby do wybuchu wojny w Europie i nie zostalibyśmy z ręką w kompocie jabłkowym, który zresztą ledwie otwiera listę produktów trudnych do zbycia na innych rynkach. Niestety na Ukrainie wojna się nie kończy, bo wcale nie lepiej jest na Bliskim Wschodzie. I pomyśleć, że jeszcze w tym roku jeździłam z rodzinką swobodnie po Izraelu niektórych miastach Autonomii Palestyńskiej, a teraz spadają tam bomby i trudno przewidzieć kiedy się to skończy. Jeszcze gorzej  dzieje się w Iraku, gdzie w ogóle sytuacja wymknęła się spod kontroli i jaki przybierze obrót nie sposób przewidzieć. Dlatego póki co należy się cieszyć, że żyjemy w kraju nad Wisłą i oby jak najdłużej mielibyśmy ku temu powód.


 

środa, 9 lipca 2014

Miej sumienie i patrzaj w sumienie.

Od kilku tygodni Polska żyje sprawą prof. Bogdana Chazana, a konkretnie jego decyzją o odmowie przeprowadzenia aborcji jak i wskazania jako zamiennik placówki, gdzie taki zabieg mógłby zostać dokonany, więc trudno jest przejść obok tej sprawy obojętnie, więc i ja chciałabym wtrącić w tej sprawie swoje trzy grosze. A mianowicie oczywistym jest, że jako osoba wierząca opowiem w tej kwestii zdecydowanie za życiem, jakie by one potem nie było. Zresztą nawet gdybym nie była chrześcijanką to i tak byłabym przeciw wydarciu dziecka z łona matki z bardzo prostej przyczyny. A mianowicie jako prawnik lubię i mam odwagę nazywać rzeczy po imieniu, więc co do samego  aktu aborcji to bezapelacyjnie  uważam, że jest to zabójstwo i to dosyć perfidne. W dzisiejszych czasach każda przyszła matka ma schowane gdzieś w torebce albo już w szufladzie, zdjęcie swojego nienarodzonego  dziecka i trudno uznać, by temu dziecięciu zażywającemu jeszcze mokrej kąpieli cokolwiek brakowało w porównaniu do dziecka gotowego opuścić bezpieczny azyl. Oczywiście żeby była jasność, nie mam żadnego zamiaru oceniać kobiet, które z jakiś względów decydują się na ten krok. Zrobi to za mnie Ktoś dużo ważniejszy, kiedy przyjdzie na to pora. A że  przyjdzie na każdego, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ja chociaż mówiąc szczerze nie przepadam za dziećmi (dzisiaj z uwagi na wszechobecne rozpasanie i moralny luz, zwyczajnie bardzo trudno jest wykierować dzieciaka na porządnego człowieka, gdyż robi się dosłownie wszystko, by to zadanie rodzicom nade wszystko utrudnić albo nawet uniemożliwić) to nie miałabym odwagi pozbyć się "problemu" w ten sposób. I chociaż uwielbiam ciepło to jednak na przebywanie w tropikach po wsze czasy  nie mam predyspozycji. Zdecydowanie bardziej odpowiada mi błękit nieba i temperatury raczej umiarkowane. A wracając do profesora Chazana to o ile lżejszy byłby los rodzin, którym krewni gdzieś się zawieruszyli, zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy dziecka -  gdyby pozostali lekarze byli tacy jak On. Przynajmniej wówczas odpadałaby wiadoma obawa.  Ale niestety tak nie jest.

Oczywiście po decyzji pana doktora z miejsca pojawiły się głosy oburzonych feministek i przywoływanie  piekła na ziemi dla kobiet, wówczas przyszło mi na myśl, że niektóre z tych pań (i nie tylko pań) mają okazję przynajmniej się przyzwyczajać, bo po śmierci może być  jak znalazł. A zważywszy na to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie, i jeszcze długo by wymieniać, trudno oprzeć się wrażeniu, że świat zdąża na krawędź czasu,a nawet ostatnio galopuje.





wtorek, 3 czerwca 2014

Święto dziękczynienia.

W dniu 24 maja br. wybrałam się z córką do katedry św. Jana Chrzciciela na uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, aby być świadkiem przyjęcia sakramentu kapłaństwa z rąk metropolity warszawskiego abp Kazimierza Nycza przez kilkunastu diakonów. Wśród nich był również przedstawiciel z Włoch, a nawet  z Filipin.     I muszę przyznać, że ten pierwszy, miał całkiem liczną reprezentację spośród rodziny i wyróżniającą się z daleka. Ogólnie rzecz ujmując cała uroczystość wypadła znakomicie i prawie dwie godziny zleciały bardzo szybko. I jak zauważyłam, licznie zgromadzonym wiernym, w tym oczywiście również Włochom wyjątkowo przypadła do gustu oprawa muzyczna uroczystości. I rzeczywiście wykonanie na żywo Litanii do wszystkich świętych powalało dosłownie na kolana. W tym miejscu, korzystając ze sposobności chciałabym wtrącić swoje trzy grosze na temat celibatu księży. Moim skromnym zdaniem jest to przede wszystkim kwestia dojrzałości człowieka, w tym konkretnym przypadku mężczyzny -  kandydata na księdza do pewnych działań i wyrzeczeń. Osoba, która takiej dojrzałości w sobie nie posiada nie powinna garnąć się do stanu duchownego. Bycie księdzem jest swego rodzaju misją, do której nie każdy ma predyspozycje. Jeśli ktoś wstępuje na tę drogę i robi to z poczuciem misji do spełnienia nie powinien mieć problemu z zachowaniem wstrzemięźliwości seksualnej w imię wyższych ideałów. W końcu nie samym seksem człowiek żyje. To raz a dwa, troska osoby duchownej, winna się skupiać na całym stadzie baranków, by poprowadzić je ku wieczności, a nie koncentrować się na zaspokojeniu potrzeb bytowych własnej rodziny.  
W niedzielę 02.06 br przeszłam ulicami Warszawy, skąpanej w słońcu, w procesji dziękczynnej za kanonizację Jana Pawła II do Świątyni Opatrzności Bożej. Atmosfera jaka towarzyszyła przemarszowi była bardziej radosna niż podniosła i przyciągnęła naprawdę tłumy nie tylko warszawiaków. Po dotarciu na miejsce o godzinie 12.00 została odprawiona msza św. z udziałem wielu dostojników kościoła, w trakcie której został dokonany akt zawierzenia losów Polski i Polaków Opatrzności Bożej. Równie ważnym akcentem był przekaz skierowany przez wysłannika papieskiego kardynała Pietro Parolin do nas Polaków, z którego jednoznacznie wynikało, że naprawdę jesteśmy wyjątkowym narodem i powinniśmy być z tego dumni, a nasz nowy wielki święty, Jan Paweł II, mógłby zostać śmiało nazwany patronem naszej wolności.

 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Cudowny dzień dziś nastał.

Nawet pisząc te słowa mam łzy w oczach, że doczekaliśmy cudownej chwili włączenia w poczet świętych Jana XXIII i Jana Pawła II i dziękuję Bogu za te chwile wzruszenia. Jednak oczywiście mam tego świadomość, że tak naprawdę nie jest ważna ilość wylanych łez, lecz to, aby stać się zwyczajnie lepszym człowiekiem.  I na swoim przykładzie wiem, że to działa, bo ja już jestem lepsza, niż byłam jeszcze wczoraj. Aczkolwiek do doskonałości jeszcze mi daleko. Dlatego nie mam zamiaru ustawać w pracy nad sobą. Gdyż uważam, że zwyczajnie, warto być przyzwoitym człowiekiem. Przyzwoitym nie tylko od święta, ale również na co dzień. Mimochodem, przy okazji tego wspaniałego święta, zadaję sobie pytanie, czym my Polacy, zasłużyliśmy sobie, na takie wyróżnienie. Szczerze powiedziawszy, nie znajduję, na nie odpowiedzi. Widać zrodzenie przez naszą ziemię, zroszoną obficie krwią, tak wspaniałego syna, jest pewnego rodzaju rekompensatą za doznane wcześniej krzywdy historyczne. Gdyż fakt, faktem, imię Polska, znów pojawiło się na ustach całego świata i to przy okazji czegoś wspaniałego i podniosłego. Miła odmiana po rozgłosie z roku 2010. Co by nie mówić, gdyby nie Święty Jan Paweł II, to mało kto wiedziałby, że taki kraj w ogóle istnieje na mapie świata. A tak mamy ogromną okazję wypromować nasz piękną Polskę na szersze wody. Jednakże przyglądając się sytuacji na Ukrainie, zastanawiam się, czy zdążymy zrobić z tego użytek. Z natury jestem optymistką, ale kiedy pojawiają się coraz to nowe konflikty zbrojne, a stare nie wygasają, to można doznać uszczerbku, na poczuciu stabilności tego świata. Zważywszy że na pytanie Quo vadis świecie, odpowiedź narzuca się sama. Na krawędź przepaści. Obyśmy jeszcze trochę utrzymali się na tym miejscu, w którym jesteśmy, gdyż tak się składa, że właśnie kupiłam bilety lotnicze do Egiptu i bardzo chętnie bym tę podróż odbyła.

Ps. Znowu dramat na drodze i znowu nic w naszym kraju  nie zmienia się pod tym względem. Czy trzeba, żeby dziecko jakiegoś ważnego polityka podzieliło los tych młodziutkich dziewczynek, które padły ofiarą pijanego mordercy za kierownicą. Dlaczego gdzie indziej jest możliwa konfiskata samochodu, a u nas kary są raptem symboliczne.  Nie ma już na to zgody, bo ileż można słuchać o dramatach na drogach. Zwłaszcza, że jako kraj starzejemy się na potęgę i dzieciaków u nas jak na lekarstwo. A będzie jeszcze gorzej. Dlaczego niespełna dwa miesiące temu jeżdżąc wypożyczonym samochodem po całym Izraelu, czułam się bezpieczniej, niż jadąc z Warszawy do Olsztyna. Doprawdy, może jako społeczeństwo nie jesteśmy najlepsi, ale zdecydowanie nie zasługujemy na tak marnej jakości polityków, którzy stanowią prawo w naszym kraju.


kraju.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Świat się nadal bije.

Czas płynie, dzień po dniu, stare konflikty zbrojne nie wygasają, a wręcz przeciwnie dochodzą kolejne i to całkiem blisko nas, i tylko trudno przewidzieć, co z tego wyniknie. Może nie będzie, aż tak źle i jednak dzieci pójdą we wrześniu do szkoły, lecz nie zmienia to faktu, że konflikt ukraińsko - rosyjski zyskuje na intensywności i niestety znów rykoszetem oberwiemy my, a zwłaszcza polski rolnik, hodowca czy sadownik. Moim skromnym zdaniem powinniśmy znać swoje miejsce w szeregu i nie rzucać się z szabelką na potężniejszego od siebie, zwłaszcza że Ukraina jest poniekąd sama sobie winna, że nie umie zaprowadzić porządku na własnym podwórku (jakby nie patrzeć to rodzinie dysfunkcyjnej odbiera się dziecko, a nie funkcjonującej prawidłowo).  Dlatego nie powinnyśmy stawiać się w roli wielkiego przyjaciela Ukrainy, zwłaszcza że jak śmiem twierdzić, iż w sytuacji odwrotnej raczej na wzajemność nie moglibyśmy liczyć. Zdecydowanie prędzej byśmy zaprzyjaźnili się z Rosjaninem niż Ukraińcem, aczkolwiek oczywiście życzę z całego serca Ukrainie, aby szybko uporała się z wewnętrznym bałaganem i dokonywała w przyszłości właściwych wyborów.  A tak przy okazji, od dawna chciałam pojechać na Krym, gdyż to wyjątkowo piękne miejsce (wiem od mojej koleżanki, która dwa lata temu z plecakiem na plecach przez dwa tygodnie przemieszczała się po półwyspie krymskim) i na pewno kiedyś tam pojadę tylko już w innych realiach. Póki co w moich najbliższych planach jest dłuższy pobyt w Jordanii (w lutym br roku spędziłam w tym pięknym kraju całe trzy dni i jestem pod wrażeniem jego urody i przychylności mieszkańców) i mam nadzieję, że może do tego czasu wygaśnie albo chociaż przycichnie konflikt w Syrii, w końcu nie samą wojną żyje człowiek.







 
rEkLaMa TwOjEgO bLoGa