Reklamy na tej stronie sprzedawane są przez widget z AdTaily.com (PLBLOADTAILY0001)

niedziela, 15 sierpnia 2010

Bitwa Warszawska.


90 lat minęło od wielkiego zwycięstwa armii polskiej nad bolszewicką. Bitwa Warszawska jest moją ulubioną kartą we współczesnej historii Polski. Tym bardziej ulubioną, że celebrujemy wówczas zwycięstwo sprawy polskiej, a nie rozpamiętujemy klęskę. W naszej tragicznej historii nie mamy takich okazji zbyt wiele, więc jeszcze niżej chylę czoła przed geniuszem marszałka Józefa Piłsudskiego. Geniuszem i to nie bywałym, żeby młoda armia polska jako te pacholęcie pokonała tak silnego i doświadczonego w bojach przeciwnika. Dzięki Marszałkowi i męstwu polskiego żołnierza udało się. Tym samym  została ocalona przed czerwoną zarazą nie tylko świeżo odzyskana niepodległość Polski, ale i wolność reszty Europy. Polską z całą mocą podkreśliła, że zasługuje na miano "Przedmurza chrześcijaństwa". I prędzej będzie walczyć do ostatniej kropli krwi, niż da się zniewolić bolszewickiej hołocie.
Przeciwnicy Józefa Piłsudskiego ukuli określenie na Bitwę Warszawską "Cud nad Wisłą", chcąc tym samym zdeprecjonować ogromną zasługę Marszałka we zwycięstwie nad bolszewikami.
W wojnie polsko-bolszewickiej brał także udział dziadek mojego męża ze strony matki. Nawet miał pecha dostać się do niewoli rosyjskiej, ale szczęśliwie przeżył. Uratowały Go ciężko spracowane dłonie. Rosyjski żołnierz kazał je sobie zaprezentować i zapewne kiedy zobaczyłby dłonie nieskalane ciężką pracą zastrzeliłby Go. Dziadek męża był w wojsku polskim rusznikarzem.
15 sierpnia to również Dzień Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Zapewne i tego dnia 90 lat temu Matka Boska czuwała nad młodziutką Ojczyzną i jej obrońcami.


sobota, 7 sierpnia 2010

Prezydent z przypadku?

Miłościwie nam panujący prezydent został już zaprzysiężony, a pod Pałacem bez zmian. Jak krzyż stał tak stoi. Krzyż krzyżem, oprócz tego mimo sezonu ogórkowego w polityce dzieją się interesujące  rzeczy. Mianowicie zaprzysiężenie Bronisława Komorowskiego na prezydenta z bojkotem w tle Jarosława Kaczyńskiego. Zresztą bojkotem dość pokrętnie tłumaczonym. Mianowicie Panu premierowi w skrócie chodzi o to, że obecnie nam panujący prezydent został nim po trupach. Konkretnie po trupach 96 ofiar tragedii pod Smoleńskiej, a w szczególności po jednym. Jednakże Pan Premier nie raczy zauważyć, że gdyby nie tragedia smoleńska to On również nie kandydowałby na prezydenta. Jednakże stało się inaczej, kandydował i przegrał. Z racji tego powinien uszanować wolę większości i nie podburzać swoją postawą ludzi przeciwko legalnie wybranemu prezydentowi. Faktem jest, że gdyby przemówił głosem rozsądku do ludzi zebranych pod Pałacem to w tej chwili krzyż pielgrzymowałby na Jasną Górę. Stało się jednak inaczej bo, Pan Jarosław Kaczyński nie potrafił pogodzić się z porażką i tylko eskaluje napięcie w społeczeństwie. Nie ma już dla Niego opamiętania, gdyż racjonalne argumenty zupełnie do Niego nie trafiają. Dlatego teraz jesteśmy świadkami gorszących  scen pod Pałacem  i  końca konfliktu nie widać.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 

wtorek, 3 sierpnia 2010

Dziś krzyż, jutro burka.

Na początku, żeby nie było wątpliwości zaznaczam, że jestem osobą wierzącą i chodzącą do kościoła, ale to czego byliśmy dzisiaj świadkami przed Pałacem Prezydenckim woła o pomstę do nieba. Z racji tego, że byłam w pracy śledziłam to co się dzieje przed Pałacem z relacji radiowych. Miałam nawet zamiar pojechać zaraz po pracy na miejsce wydarzeń, ale z powodu nadchodzącej burzy (tej atmosferycznej) obrałam kierunek dom.  Dopiero oglądając przekazy telewizyjne dowiedziałam co tam się działo naprawdę wydarzyło. Oglądałam i z minuty na minutę miałam wrażenie, że Warszawie bliżej do Teheranu, niż do prawdziwie europejskiej stolicy. Moim zdaniem całemu temu zamieszaniu jest przede wszystkim winien Jarosław Kaczyński. Jak można było w tak bezczelny, perfidny sposób zagrać na uczuciach zwyczajnych obywateli i wciągnąć masy w swoją chorą grę. Natomiast pozostały przy życiu Kaczyński powinien być świadomy, że nie jest jedyny, który stracił bliskich w katastrofie pod Smoleńskiej. Są rodziny, które bardziej niż on ucierpiały. Jarosław Kaczyński jako mocno już dorosły człowiek po śmierci brata może śmiało iść do przodu w okrojonym składzie. Dzieciom ofiar katastrofy nikt nie zastąpi matki, czy ojca. To się dopiero nazywa trauma. Natomiast Jarosław Kaczyński postawił się w roli męczennika PO i ciągnie za sobą innych. Zamiast przemówić ludziom do rozsądku i ostudzić emocje, to jeszcze ich nakręca. I wyszli biedni ludzie na ulicę niby to w obronie krzyża, niewiedząc, że zostali wmanewrowani w polityczną grę. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że Polska jest krajem świeckim i miejsce krzyża nie jest pod Pałacem Prezydenckim. Polska nie jest wyspą na Oceanie, przyjeżdżają do nas rożne państwowe delegacje: niemieckie, tureckie, izraelskie i pierwsze co widzą to krzyż. Dzisiaj walczą o krzyż, a jutro karzą mi okrywać ciało burką. Rozmawiałam dzisiaj telefonicznie ze swoją smarkatą córką i ta pannica ma więcej rozumu, niż ci protestujący przed Pałacem niby o pozostawienie krzyża w spokoju. Pyta się mnie dziecko, co Oni wyprawiają, zamiast pozwolić przenieść krzyż w godne miejsce. Co wyprawiają, Bóg raczy wiedzieć. Jedno jest pewne to wizerunkowi Polski w świecie na pewno nie służy. 

niedziela, 1 sierpnia 2010

Tragiczna rocznica.

Niedawno minęła godzina W, która dała sygnał do rozpoczęcia najbardziej krwawego w naszych dziejach powstania warszawskiego. Nie jestem rodowitą warszawianką i nikt z mojej rodziny w powstaniu nie ucierpiał, ale niezależnie od tego oddałam należną cześć uczestnikom tego tragicznego wydarzenia. Nie jestem historykiem i nie mnie oceniać sens tego zrywu powstańczego, ale wydaje mi się, że nie miało ono szans na powodzenie. Oczywiście gdyby powstanie się powiodło losy naszej Ojczyzny byłyby zupełnie inne. Na pewno Polska byłaby wtedy krajem prawdziwie wolnym. Niestety stało się inaczej, powstanie wybuchło i zakończyło się jak wiele innych zrywów narodowych,czyli klęską. My jako Polacy mamy to do siebie, że łatwo nam przychodzi rzucać się z szabelką na czołgi. Powstanie upadło, a wraz z nim upadła Warszawa. Niemcy czekali tylko na okazję, by rozprawić się z niepokornymi Polakami i doczekali się. Wybuch powstania był dla nich doskonałym pretekstem, by rzucić naród polski na kolana. Prawie im się udało, bo praktycznie Warszawa jako miasto przestała istnieć, ale najgorsze w tym wszystkim było to, że zginęło tyle wartościowych ludzi. Miasto zostało odbudowane, ale tysiące istnień ludzkich utracono bezpowrotnie. Jedyne co wydaje się pozytywne, to że mamy dziś muzeum powstania warszawskiego. Jest to wspaniały obiekt, który ma przede wszystkim przybliżyć młodym ludziom tragiczną historię Polski. Lubię tam zaglądać, gdyż tchnie ono cudowną atmosferą. Mnie obchody rocznicowe kojarzą się również z innym wydarzeniem. Gdy hucznie obchodzono 60 rocznicę wybuchu powstania byłam na warszawskich Powązkach. Gdy zawyły syreny na godzinę W przeciskał się przez tłum, tuż obok mnie św. pamięci Ryszard Kaczorowski. Pamiętam, że wówczas pomyślałam, jak On świetnie wygląda. Wyprostowany o nienagannej sylwetce i szlachetnych rysach twarzy. Jak wszyscy wiemy, nie zmogły Go losy wojenne, lecz przelot samolotem na obchody rocznicowe do Katynia.
 
rEkLaMa TwOjEgO bLoGa